Po spędzeniu dekady na rynku antyków i wszelkich walorów kolekcjonerskich mogę stwierdzić, że wiedza wśród zwykłych ludzi na temat jakiejkolwiek kultury materialnej: przedmiotów, wytworów pracy rąk ludzkich, czy wszelakich innej formy rękodzieła jest niestety na zatrważająco niskim poziomie.
Nie chodzi tu o to, aby przeciętny Kowalski potrafił rozróżniać wszelkie style malarstwa i posiadał wiedzę ekspercką na temat chociażby numizmatyki z okresu Zygmunta III Wazy, a o podstawową znajomość tego, co nas otacza i jaką może mieć to wartość materialną. Przydatna wiedza dla samego sprzedającego nie prawda?
Za ten stan rzeczy można winić szkolnictwo, które za przedostatnie, co ma na celu to nauczyć młodych ludzi czegokolwiek przydatnego życiowo, rodziców, bo nie zainteresują czymś dzieci, toteż one dalej same nie sprawdzą, ubóstwo i mało atrakcyjne rzeczy widziane na co dzień oraz tysiąc innych czynników, poza brakiem ciekawości własnej rzecz jasna.
Potoczne wyobrażenie, o opisie przedmiotu i tego jak można go opisać przedstawia się mniej więcej tak, że wystarczy powiedzieć, że ma się monetę o nominale 100 złotych z 1972 (lub jakiegokolwiek innego) roku a potem tylko czekać na udzielenie informacji, że jest ona warta tysiące złotych współczesnych. Im starszy przedmiot to również z automatu droższy. Książka z PRL’u to już książka bardzo stara, a druk z dajmy na to 1900 roku to już starodruk (co nie ma nic wspólnego z jego definicją) oraz “biały kruk, na którego trzeba konesera.” To, że sam przez przez ostatnie 10 lat sprzedając przedmioty od kilkudziesięciu groszy do kilkudziesięciu tysięcy złotych żadnego “białego kruka” nie widziałem nie tłumaczy zazwyczaj kontrahentowi znaczenia tej pokrętnej definicji.
Seria ta jednak ma przekazać absolutnie PODSTAWOWE informację na temat antyków i wartości kolekcjonerskich a nie być krytyką zastanego stanu rzeczy. Dlatego też w w kilkudziesięciu wpisach postaram się przedstawić proste i przystępne informacje, które ułatwią życie sprzedającym jak i kupującym, a także pozwolą być może przespać spokojnie kilka nocy, odpowiadając na pytanie, czy za te znalezione fanty: monety, obrazy, srebra, czy inne precjoza kupię nowy dom i wymienię samochód?
Niezależnie z jakimi przedmiotami będziemy mieli do czynienia, pierwszą i najważniejszą zasadą jest to, że w 90% przypadków antykwariusz dany przedmiot, jeśli nie jest do bólu popularny będzie musiał obejrzeć. Relacje pokroju “mam coś takiego i w internecie to stoi za tysiąc/sto/milion złotych” (niepotrzebne skreślić) w 101% przypadków kończą się tym, że ktoś nie zauważył, że jego moneta to nie oryginał a kopia lub nie ma wybitego takiego niuansu jak znak mennicy widoczny tylko pod lupą, albo też sprzedawana książka to, co najwyżej popularny do bólu modlitewnik, z którego 100 lat temu korzystał każdy wierny. Albo też posiadany obraz, to nawet nie obraz a zwykły druk olejny, który z obrazem ma tyle wspólnego, że znajduję się w ramie.
Co równie ważne nie da się na ogół po wiedzieć ile jest warta jakaś kategoria antyków “mniej więcej”. Złota moneta z konkursem Chopinowskim (200 zł 1995 rok) to na dzień dzisiejszy koło 20 tysięcy złotych, szeląg Jana Kazimierza, zwany popularnie boratynką można kupić od kilkunastu złotych. Wydania Pana Tadeusza z lat 50’tych w dużym formacie z ilustracjami, to rząd 30-50 złotych, jeśli da się je sprzedać w ogóle. Pierwsze wydanie tego dzieła Adama Mickiewicza traktowane zaś jako Święty Graal i przedmiot bez mała bezcenny nabyć można za kwotę około 10-12 tysięcy złotych. Jeśli to dużo, to proszę porównać tą kwotę do cen średniej klasy używanych samochodów, których kupić możemy dowolną ilość, w dowolnym czasie i prawie każdej opcji. Zwracająca uwagę złotówka z 1929 roku w stanie obiegowym (czyli IV) jest dzisiaj warta niewiele więcej jak właśnie złotówkę, a monetę Nike z 1932 minimum 15 000 zł. Większość popularnych obrazów olejnych namalowanych zgodnie ze sztuką w drugiej połowie XX wieku nie sprzedamy za więcej niż góra kilkaset złotych, a prace Wojciecha Fangora, które nie znającemu jego twórczości odbiorcy będą przypominać rozmyte przestrzennie plamy od kilkudziesięciu, do kilkuset tysięcy złotych.
Jak się w tym wszystkim nie pogubić? Zacząć o zrozumienia podstawowych pojęć z każdej dziedziny kolekcjonerstwa.
O tym też następna część i właściwy temat poradnika.